…bo tak właśnie nazywane jest wśród Koreańczyków miasto 통영 (czyt. Tongjong), gdzie w zeszłym tygodniu wybrałem się ze znajomym na wycieczkę. Tongjong to miejscowość portowa, licząca niecałe 140tys. mieszkańców i położona jest w południowej części prowincji Gjongsang, niedaleko wyspy Godże gdzie mieszczą się stocznie firmy znanej z bloga W Korei, a dokładnie Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering – drugiej, największej stoczni na świecie(!).
Podróż z Gwangju (201,8km) zajęła nam 2,5 godziny autobusem.
[Przyznam szczerze, że to była moja pierwsza zimowa wycieczka w Korei, nie licząc tych na stoki narciarskie.]
Pogoda była bardzo słoneczna, ale temperatura utrzymywała się w granicach od -2 do -4 stopni. Dojechaliśmy późnym wieczorem więc czym prędzej zamelinowaliśmy się w tanim motelu (40 000 won – ok. 120zł za pokój). Schronisko młodzieżowe, które mieliśmy w planach okazało się być nieczynne na czas remontu. Doskwierał nam jednak głód, a co może lepiej smakować nad koreańskim morzem jak nie 회 (czyt. hłe), czyli świeża ryba, posiekana na małe paseczki, serwowana z sosem sojowym, 고추냉이 (czyt. goczunengi, jap. łasabi), 고추장 (czyt. goczudżang, kor. pasta z ostrej koreańskiej papryki), świeżym czosnkiem oraz liśćmi sałaty oraz liśćmi sezamu. Pani pracująca w restauracji wyłowiła ze zbiornika z wodą stojącego przed wejściem 4 piękne okazy różnych gatunków przedstawiła nam cenę – 20 000 won (ok. 60zł). Nie było chwili wahania, taka cena za 4 piękne świeże rybki to bardzo tanio!
W restauracji płaciło się osobno za tzw. obsługę 3 000 won (ok. 9zł) od osoby. Domówiliśmy wspomniane we wcześniejszym wpisie soju oraz piwo i delektowaliśmy się pysznościami morza w najczystszej postaci 🙂